Z dnia na dzień. Z godziny na godzinę. Z minuty na minutę, jestem co raz bliżej najbardziej wyczekiwanej przeze mnie chwili. To właśnie dziś mam wystąpić na Mustangu w klasie CS1. To właśnie dziś, moje marzenia mogą się spełnić. To właśnie dzisiaj mam się spotkać z tajemniczym mężczyzną.
- Amy- przerwał moje rozmyślenia dziadek- Nie martw się. Zostawimy na furtce karteczkę, na której będzie napisane o której wrócimy i gdzie jesteśmy.
- Dziękuję- szepnęłam i przytuliłam się do dziadka.
- Nie ma za co mała- pocałował mnie w czoło- Co trzeba jeszcze zrobić?
- Chyba już nic, Mustang jest gotowy.
- To dobrze. Idź się przebrać i schodź szybko. Zostało mało czasu.
Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Ubrałam białe bryczesy, czarne wysokie buty i czarną marynarkę. Do zamszowej torebki spakowałam potrzebne rzeczy i biorąc pod pachę toczek, zeszłam na dół. W salonie była już cała rodzina, w której w skład wchodziło: Rodzice Lux, Dziadkowie Lisy i najbliżsi przyjaciele. Na widok tych osób, w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.
- Powodzenia- powiedzieli równocześnie.
- Dziękuje. Nawet nie wiecie ile dla mnie to znaczy- pokręciłam głową z uśmiechem.
- Wypatruj transparentu- odezwała się kuzynka Sue.
- Jakiego transparentu? - spytałam ze śmiechem
- Zobaczysz - powiedziała tajemniczo, śmiesznie poruszając brwiami.
Wywróciłam oczami.
- Idziemy?- spytałam, po chwili ciszy.
- Tak! Ale najpierw pamiątkowe zdjęcie- krzyknął ojciec wyjmując aparat. Ustawił go na obiektywnie i dał samo wyzwalacz. Wszyscy już się ustawili, gdy dziadek powiedział:
- Mówimy SEEEEX.
Wszyscy zaczęli się śmiać, więc zdjęcie było inne niż wszystkie pozostałe- ojciec, robi zdjęcia za każdym razem, gdy mam jakieś zawody- ale na swój sposób, niezwykłe.
- Dobra, ludziska zbieramy się- zarządził wujek Max- ojciec Lux.
Wszyscy jak jeden mąż ruszyliśmy w stronę, aut stojących na parkingu. Ja jechałam z tatą i dziadkiem w czarnym Pickup'ie, do którego przyłączona była przyczepa. Inni rozdzielili się na 6 pozostałych samochodów.
Podróż minęła szybko. Myślami byłam daleko stąd. Myślałam o wszystkim, ale nie o zawodach.
- Amy- ktoś mną potrząsnął- jesteśmy na miejscu.
~~~Justin~~~
- Jakie zadupie- mruknął Scooter, patrząc na otaczający nas pejzaż. Nie mogłem się z nim nie zgodzić. Wszystko tu, było takie zielone... i inne. Wszędzie gdzie się popatrzyło, widziało się drzewa, krzewy, lasy albo jakieś wzgórza.
- Hmm...nie zadupie- poprawiłem go- tylko... inaczej.
- Mnie się podoba- odezwał się Kenny.
- Dobra, nie ważne- wkurzył się Scoot- Gdzie my mamy w ogóle jechać?- zwrócił się do mnie.
- Gdy zobaczysz znak jelenia, skręć w prawo.
- Znak jelenia? Ja nie widzę tu żadnego znaku jelenia!!!
- O jest- wskazałem na trójkątny znak, na którym na środku był jeleń- teraz musimy skręcić.
Tak, też zrobiliśmy. Jechaliśmy przez chwilę w ciszy, aż zobaczyliśmy parę skromnych budynków.
- To ona tutaj mieszka?- prychnął menadżer. Nie odpowiedziałem.
Gdy kierowca zaparkował przy bramie, wraz z Kenn'ym wysiedliśmy z auta, zostawiając naburmuszonego Scootera.
- Myślisz, że to dobry adres?- spytałem, poprawiając fryzurę.
- Nie wiem.. chyba tak.
Przez chwilę, przypatrywaliśmy się zniszczonemu budynku.
- Jak dla mnie tutaj nikt nie mieszka.
- Może wejdziemy do środka?- zaproponował.
Niechętnie się zgodziłem.
Ruszyliśmy ostrożnie przez opuszczony podjazd, kierując się w stronę białego budynku z czerwonym dachem.
- Wiesz co- przystanąłem- nie jestem pewny, czy to bezpieczne.
- Justin spokojnie. Jesteśmy na wsi. Czego się spodziewałeś, 4 gwiazdkowych hoteli?
Pokręciłem głową i ponownie skierowałem się do domu.
Przy drzwiach odetchnąłem dwa razy, nim zapukałem.
- Nie ma nikogo.
- Spróbuj otworzyć drzwi.
Lekko drżącą ręką dotknąłem klamki i nią poruszyłem.
- Nic.
- To na pewno dobry adres?- spytał w końcu.
Spojrzałem na kartkę trzymaną w rękach.
- Tak.
- Nie wiem- odparł wreszcie- wracajmy do samochodu.
Tak też zrobiliśmy. Przechodząc przez furtkę, spostrzegłem coś białego. Nie zwracając na, zdziwionego ochroniarza, podszedłem do miejsca w którym to stało i przeczytałem na głos:
Jeśli nas nie ma to znaczy, że pojechaliśmy na zawody naszej córki, odbywające się w Auchean. Wrócimy wieczorem, przepraszamy za wszelkie kłopoty związane, z naszą nieobecnością.
Poniżej widniał numer telefonu, który już miałem.
- Cholera- zakląłem- Scooter się wkurzy.
- Zależy co chcesz zrobić.
- No jak to co? Trzeba tam pojechać.
- No to się wkurzy- zgodził się.
~~~Lisa~~~
- Kochanie, chcesz watę cukrową? A może balonika?- spytała babcia.
- Babciu... proszę- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ok.. kochałam ją... ale obciachu mi robi za każdym razem, gdy gdzieś wychodzimy.
- Milenko- odezwał się dziadek- Ona już jest dorosła, poradzi sobie- powiedział- Idź zajmij nam miejsce.
- Dziękuje- powiedziałam z uśmiechem, po odejściu staruszki.
- Nie miej jej tego za złe. Martwi się od ciebie.
- Wiem... ale po prostu...
- Tak, wiem. Obciach potrafi zrobić- puścił do mnie oczko- Dobra, idę sobie usiąść. Nie jestem już taki jak kiedyś...- po tych słowach poszedł w ślad za babcią.
Napawałam się chwilą samotności, gdy głos od którego zbiera mi się na wymioty, powiedział jedno bolesne dla mnie słowo.
- Patrzcie kogo widzą moje oczy. SIEROTA- zadrwiła Victoria.
- Co ja ci takiego zrobiłam?- warknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Hmm- zamyśliła się- Pewnie to, że żyjesz.
- Wiesz co? SPIERDALAJ!- krzyknęłam, a kilka osób popatrzyło na mnie. Nie przejęłam się tym zbytnio. Ze łzami, płynącymi po policzkach wybiegłam z budynku.
- Babciu... proszę- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ok.. kochałam ją... ale obciachu mi robi za każdym razem, gdy gdzieś wychodzimy.
- Milenko- odezwał się dziadek- Ona już jest dorosła, poradzi sobie- powiedział- Idź zajmij nam miejsce.
- Dziękuje- powiedziałam z uśmiechem, po odejściu staruszki.
- Nie miej jej tego za złe. Martwi się od ciebie.
- Wiem... ale po prostu...
- Tak, wiem. Obciach potrafi zrobić- puścił do mnie oczko- Dobra, idę sobie usiąść. Nie jestem już taki jak kiedyś...- po tych słowach poszedł w ślad za babcią.
Napawałam się chwilą samotności, gdy głos od którego zbiera mi się na wymioty, powiedział jedno bolesne dla mnie słowo.
- Patrzcie kogo widzą moje oczy. SIEROTA- zadrwiła Victoria.
- Co ja ci takiego zrobiłam?- warknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Hmm- zamyśliła się- Pewnie to, że żyjesz.
- Wiesz co? SPIERDALAJ!- krzyknęłam, a kilka osób popatrzyło na mnie. Nie przejęłam się tym zbytnio. Ze łzami, płynącymi po policzkach wybiegłam z budynku.
~~~Amy~~~
- Zapraszamy teraz na parkur Amy Jeffey.
- Oddychaj Amy, oddychaj- szepnęłam do siebie- Mustang, pokażmy jak się skacze.
Spięłam boki konia, aby ruszył. Ręce mi lekko drżały przy trzymaniu uzdy.
Wdech, wydech, wdech, wydech- mamrotałam po nosem.
Po wjeździe na parkur, ukłoniłam się jury i ruszyłam na pierwszą przeszkodę. Pokonaliśmy ją z łatwość. Druga była trochę wyższa, ale też nie stanowiła dla nas problemu. 3, 4, 5 tak samo. Gorzej było już z 6, ostatnią. Miała ona ponad 155. Przed skokiem, pogłaskałam bok ogiera i wzięłam głęboki oddech.
1.2.3 ruszyliśmy... najpierw stęp, później kłus i .... SKOK. Choć zapomniałam zrobić cokolwiek oprócz siedzenia w siodle, Mustang bez problemu przeskoczył przeszkodę. Widownia, aż wstała z miejsc, aby lepiej nas widzieć. Krzyków i tupania nie było końca. Czułam się jakbym już osiągnęła wszystko, jakbym wszystko o co walczyłam przez te wszystkie lata od śmierci mamy się rozwiały. Krótko mówiąc czułam ulgę i ogromne szczęścia.
Wychodząc z parkuru pomachałam rodzinie, która skakała i ruszała transparentem "Amy Jeffey do Boju! Mustang wygrasz, a dostaniesz marchewkę".
~~~Justin~~~
- Jesteśmy na miejscu- powiedział kierowca.
Przeciągnąłem się i tak jak wcześniej wyszedłem z Kenn'ym samochodu, zostawiając w nim Scootera.
- Myślisz, że tu będzie?- spytałem ziewając.
- Mam nadzieję, nie chce mi się już jeździć- przyznał.
- Mi tak samo- mruknąłem i poprawiłem fryzurę, zakładając na nią kaptur.
Ruszyliśmy w stronę wielkiego pola, na którym słychać było tupanie koni i wrzaski ludzi.
- Wiesz, co to chyba nie jest dobry pomysł- powiedziałem.
- Co? Czemu? Chcesz się poddać?
- Nie..., ale jestem ... no... wiesz ... Justinem Bieberem gwiazdą itd...
- Nie przesadzasz mały? Tutaj nikt cię nie rozpozna.
- Na pewno?- upewniłem się
- Ta, na pewno.
- Dobra to chodźmy
~~~Amy~~~
- Byliście świetni- krzyknął dziadek, w namiocie.
- E tam- mruknęłam cicho - I tak przegramy.
- Co ty wygadujesz?! Widziałaś jak skoczył?
- No tak..., ale on sam... ja nic nie zrobiłam. Po prostu siedziałam w siodle i... tyle
- Amy, nie bądź taka skromna- powiedziała Lisa, wchodząc do namiotu.
- Jeszcze raz dziękuje, że przyjechaliście tutaj.
- Jesteśmy rodziną. Rodzinie się pomaga- powiedział tata, przytulając mnie.
W tym momencie z głośników, odezwał się prowadzący:
- Wszyscy ci, którzy brali udział, mają się wstawić na parkurze.
- Czas na nas- powiedziałam zdobywając się na uśmiech- trzymajcie kciuki.
- Wygrasz- odparła Lux i mnie przytuliła.
- Dzięki.
Włożyłam nogę w strzemię i wskoczyłam na grzbiet Mustanga.
- No mały, czas na nas.
Wiem..., wiem zabijecie mnie! Rozddział do bani -.-
Przepraszam, że tak późno go napisałam. Teraz obiecuje, że jak będzie tyle komentarzy ile ma być to go wstawię, tego lub najpóźniej następnego dnia.
Do następnego 20 komentarzy
Mam prośbę, jeśli to czytacie i wam się podoba to dawajcie do obserwujących DZIĘKI <3
- Zapraszamy teraz na parkur Amy Jeffey.
- Oddychaj Amy, oddychaj- szepnęłam do siebie- Mustang, pokażmy jak się skacze.
Spięłam boki konia, aby ruszył. Ręce mi lekko drżały przy trzymaniu uzdy.
Wdech, wydech, wdech, wydech- mamrotałam po nosem.
Po wjeździe na parkur, ukłoniłam się jury i ruszyłam na pierwszą przeszkodę. Pokonaliśmy ją z łatwość. Druga była trochę wyższa, ale też nie stanowiła dla nas problemu. 3, 4, 5 tak samo. Gorzej było już z 6, ostatnią. Miała ona ponad 155. Przed skokiem, pogłaskałam bok ogiera i wzięłam głęboki oddech.
1.2.3 ruszyliśmy... najpierw stęp, później kłus i .... SKOK. Choć zapomniałam zrobić cokolwiek oprócz siedzenia w siodle, Mustang bez problemu przeskoczył przeszkodę. Widownia, aż wstała z miejsc, aby lepiej nas widzieć. Krzyków i tupania nie było końca. Czułam się jakbym już osiągnęła wszystko, jakbym wszystko o co walczyłam przez te wszystkie lata od śmierci mamy się rozwiały. Krótko mówiąc czułam ulgę i ogromne szczęścia.
Wychodząc z parkuru pomachałam rodzinie, która skakała i ruszała transparentem "Amy Jeffey do Boju! Mustang wygrasz, a dostaniesz marchewkę".
~~~Justin~~~
- Jesteśmy na miejscu- powiedział kierowca.
Przeciągnąłem się i tak jak wcześniej wyszedłem z Kenn'ym samochodu, zostawiając w nim Scootera.
- Myślisz, że tu będzie?- spytałem ziewając.
- Mam nadzieję, nie chce mi się już jeździć- przyznał.
- Mi tak samo- mruknąłem i poprawiłem fryzurę, zakładając na nią kaptur.
Ruszyliśmy w stronę wielkiego pola, na którym słychać było tupanie koni i wrzaski ludzi.
- Wiesz, co to chyba nie jest dobry pomysł- powiedziałem.
- Co? Czemu? Chcesz się poddać?
- Nie..., ale jestem ... no... wiesz ... Justinem Bieberem gwiazdą itd...
- Nie przesadzasz mały? Tutaj nikt cię nie rozpozna.
- Na pewno?- upewniłem się
- Ta, na pewno.
- Dobra to chodźmy
~~~Amy~~~
- Byliście świetni- krzyknął dziadek, w namiocie.
- E tam- mruknęłam cicho - I tak przegramy.
- Co ty wygadujesz?! Widziałaś jak skoczył?
- No tak..., ale on sam... ja nic nie zrobiłam. Po prostu siedziałam w siodle i... tyle
- Amy, nie bądź taka skromna- powiedziała Lisa, wchodząc do namiotu.
- Jeszcze raz dziękuje, że przyjechaliście tutaj.
- Jesteśmy rodziną. Rodzinie się pomaga- powiedział tata, przytulając mnie.
W tym momencie z głośników, odezwał się prowadzący:
- Wszyscy ci, którzy brali udział, mają się wstawić na parkurze.
- Czas na nas- powiedziałam zdobywając się na uśmiech- trzymajcie kciuki.
- Wygrasz- odparła Lux i mnie przytuliła.
- Dzięki.
Włożyłam nogę w strzemię i wskoczyłam na grzbiet Mustanga.
- No mały, czas na nas.
Wiem..., wiem zabijecie mnie! Rozddział do bani -.-
Przepraszam, że tak późno go napisałam. Teraz obiecuje, że jak będzie tyle komentarzy ile ma być to go wstawię, tego lub najpóźniej następnego dnia.
Do następnego 20 komentarzy
Mam prośbę, jeśli to czytacie i wam się podoba to dawajcie do obserwujących DZIĘKI <3
Świeetny :) x Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńświetne ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://wiem-ze-nie-dostane-nobla.blogspot.com
fantastyczne ! ; *
OdpowiedzUsuńx
super czekam na nowy rozdział zapraszam do siebie http://onedirectionhistorie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńfajne :)
OdpowiedzUsuńco ty pierniczysz Lily ?! że niby to jest do bani ?! niee . ! to jest świeeetne . <3
OdpowiedzUsuńChyba NIE do bani chciałaś powiedzieć! Rozdział jest świetny! <3
OdpowiedzUsuń@MargaaStyles xx
wspaniały jak i poprzedni! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Amy wygra.
Czekam na następny <3
Nie był aż taki do bani. Napracowałaś się nad nim, rozumiem Cię bo sama piszę opowiadania :) .
OdpowiedzUsuń+ Świetny ^^ .
Fajnyy, bloog zapraszam do mnie :
OdpowiedzUsuńhttp://nawakacjedohiszpani.blogspot.com/
Fajny rozdział naprawdę nie jest wcale do bani : )
OdpowiedzUsuńfajny jest,nie spieprzyłaś ! <333333
OdpowiedzUsuńwooow, super opowiadanie! Czekam na kolejną notkę! <3333
OdpowiedzUsuńhttp://zaynjawaadmalik.blogspot.com/ - zapraszam! :)
Ale fajnie .! ♥ Następny .. ? :D
OdpowiedzUsuńsuper!! świetny pomysł ;) czekam na następny rozdział:D
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba, czekam na więcej ;d
OdpowiedzUsuńinteresujące jeszcze się nie spotkałam z taką tematyką ;) jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :>
OdpowiedzUsuń+ dodaję do obserwujących ;P
super czekam na dalszy rozwój i zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dream-come-true.blog.pl/
Tak mnie zainteresował,że nie wytrzymam do następnego. Wspaniały rozdział ;D Ciekawa jestem czy wygra i co będzie z ich karierą muzyczną ;D Czekam na następny. http://historyofmylife.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńsuper czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuń